Już wkrótce minie rok od oficjalnego zarejestrowania Inicjatywy Wolny Papaland,
o czym donosiły lokalne media. Skoro zbliża się okrągła, pierwsza rocznica, warto pomyśleć nad dorobkiem tego stowarzyszenia. Niewątpliwie jet ono w skali Papalandu - można ryzykować twierdzenie, że w skali Polski także - tworem wyjątkowym. Dzięki Inicjatywie z pewnością obudził się duch normalności wśród gawiedzi i pospólstwa. Wiem także wprost z pałacowych korytarzy, że duch ten wlał się pośród pracujących w pocie czoła szeregowych parobków. Swego czasu nawet "Gwardia Przyboczna", zajmująca się z reguły porzuconymi zwierzętami, przygotowywała się do oddania czci nowemu przełożonemu. Z wypowiadanych potajemnie opinii dało się wnioskować, że będąc na utrzymaniu Dworu, można jego stylu nie akceptować i można się z nim zupełnie nie zgadzać. To dzięki Inicjatywie pospólstwo zaczęło podnosić swe głowy, głośno artykułując swoje niezadowolenie.
W ciągu tego roku Inicjatywa powołała do życia
stronę internetową. Za jej pomocą stowarzyszenie przedstawia pospólstwu sprawy ważne, zwraca także uwagę na kwestie podbarwione nutą aferalną. Niestety... duch powoli zamiera.
Nie pisałbym tej bajki, gdyby na sercu nie leżało mi dobro Inicjatywy. Przecież to dzięki nim sprawy Papalandu obrały nieco inny,
lepszy kierunek. Obecnie jednak Inicjatorzy - bracia moi - wydają się być uśpieni. Prowadzenie "szmacianej wojny" oraz jedna demonstracja niczego tak naprawdę nie zmieni w Papalandzie. Wyborcy, a głównie o to chodzi, nie będą skorzy do zaufania organizacji skupiającej kilka osób, które są znane z tego, że są znane. Dlatego w odczuciu także innych papalandzkich bajkopisarzy Inicjatywa winna w jakiś sposób otworzyć się na sprawy pospólstwa. Obecnie struktura ta i jej zachowanie przypomina bardziej zakon, do którego wstęp mają tylko nieliczni obywatele.
W mojej ocenie Inicjatywa po roku swojej działalności powinna przede wszystkim zacząć z pospólstwem rozmawiać, wprost, twarzą w twarz. Polemika internetowa trafia głównie do osób młodych, obeznanych z techniką. Nie jest to najbardziej znacząca część wyborców, ale przecież liczą się wszyscy. Dlatego bracia moi, Inicjatorzy, wyjdźcie do ludzi! Zorganizujcie z nimi spotkania.
Całkiem możliwe, że na kilku pierwszych spotkacie się z gronem papalandzkich skrybów i jednym mistrzem prozy i poezji, który jak zawsze zrobi Wam reklamę, myśląc, że Wam szkodzi. To nie jest problem. Jeśli wyjdziecie do ludzi możecie tylko zyskać. Popularności i zrozumienia nie przysporzy Wam kreślenie niewyraźnego
profil perdu. Z pospólstwem należy rozmawiać. Konkretnie. Czasem boleśnie. Ucieczka od rozmowy i dyskusji stawia Was w roli kreatorów zamkniętej kasty, która chce tylko pozbyć się obecnej w celu uzyskania własnych korzyści. Czy tak chcecie być postrzegani? Czy na tym Wam zależy?
Osobną materią jest dotarcie z tematyką poruszaną na Waszej stronie internetowej do osób, które z techniką nie są za pan brat. Z pewnością materializacja artykułów i ich dystrybucja w formie pergaminów nie jest w dzisiejszych czasach przedsięwzięciem tanim. Ale podług mej oceny nie jest to zadanie niewykonalne. Tylko bezpośredni materiał w rękach czytelnika da mu możliwość wyrobienia sobie własnej opinii. Nie załatwi tego plotka, podejrzenie i "wydawanie się" komuś innemu.
Kolejnym aspektem nieeksponowanym dostatnio jest choćby zalążek programu-wizji dla Papalandu. Nie ukrywajmy, że podczas kolejnej elekcji będziecie starać się posadzić na tronie własnego kandydata. Musicie więc gawiedzi coś zaproponować. Z pewnością dobrą ideą byłoby tworzenie takiego programu-wizji wspólnie z obywatelami. Jest wśród łąk i lasów Papalandu wielu mądrych, wykształconych i inteligentnych osobników. Wspólnie z nimi, a także z pozostałą częścią społeczności, winniście ustalić co jest dla nas najważniejsze i jak te cele powinny być osiągnięte.
Obyście bracia moi, Inicjatorzy, nie zgubili obranej ścieżki.
Obyście zaczęli ją poszerzać tak, aby wraz z Wami mogło po niej kroczyć społeczeństwo obywatelskie, o które walczycie, podobno.