Za treść komentarzy odpowiadają ich autorzy. Komentarze obrażające innych użytkowników i groźby będą skutkować eliminacją ich treści.

czwartek, 13 grudnia 2012

Polityczny, budżetowy kac

Trochę już wszyscy ochłonęli po wczorajszej sesji Rady Parafialnej, w skład której wchodzi 15 "księży i zakonnic" oraz 6 "antychrystów" lewicowych. Rada przyjęła projekt budżetu na rok 2013, projekt, któremu można zarzucić wiele, a do zarzutów najważniejszych zaliczyć można z pewnością nadzwyczajną dbałość o "swoje".

Po przejrzeniu licznych publikacji dotyczących tego tematu, zebraniu ciekawych opinii oraz przeczytaniu komentarzy do tego wszystkiego, bez wahania musimy spojrzeć w przyszłość. Przyszłość polityczną i skutki polityczne tego budżetu. W sieci już ujawniło się wiele różnorakich głosów, ale jeden z nich jest nadzwyczajnie zastanawiający. 6 "antychrystów" strzela do siebie! Grzmi mistrz poezji i prozy w stylu charakterystycznym dla zupełnie kogoś innego. Głosując przeciwko budżetowi, 6 radnych (1 się wstrzymał — liczę jako sprzeciw nie wprost) według mistrza głosuje tak naprawdę przeciw sobie, politycznie. Według głupiego ciągu logicznego wygląda to mniej więcej tak, że radni: Odrozek, Janas, Ramenda, Petek, Kamińska i Klinowski głosują przeciwko jednej inwestycji, przeciwko budowie przedszkola Pod Skarpą. I przez to zdruzgotani tą decyzją wyborcy dadzą im popalić w następnych wyborach. Jak można podnieść rękę przeciw dobru skierowanym do rodzin i dzieci, jak można podnieść rękę przeciwko dofinansowaniu "prężnie działających" Okręgowych Spółdzielni Pożarowych, wreszcie, jak można podnieść rękę przeciwko rozwojowi kulturalnemu Jaroszowic — drugiego po Choczni ośrodka kulturalnego Europy? MOŻNA! NAWET TRZEBA!

W Papalandzie budżet nie jest konstruowany w sposób apolityczny, proobywatelski. Budżet papalandzki to narzędzie w przemyśle mięsnym, przedsionek masarni wyborczej produkującej w najgorętszym okresie tony kiełbasy — też wyborczej. I głównie tak jest wykorzystywany czego przebłyski uwidoczniły się wczoraj. Taka narracja trafi bezpośrednio to ludzi, którzy w zasadzie polityką i finansami gminy się nie interesują. Gdyby dziś Księżna zorganizowała Pod Skarpą zebranie pospólstwa i powiedziała wprost, że 6 "antychrystów" głosowało przeciw tej wspaniałej inwestycji to z pewnością, jak mawia klasyk, ciemny lud by to kupił. Ta narracja przebija się już i będzie wielokrotnie jeszcze wykorzystywana.

Jak z tym walczyć, jak nie dać się metodom rodem z PRL, za których użyciem stoi główny pałacowy myśliciel? Odpowiedź jest banalnie prosta, choć trudna w realizacji. Z ludźmi trzeba rozmawiać, edukować ich i do nich docierać w bezpośredniej dyskusji. Na potrzeby tego wpisu zrobiłem także pewien mały eksperyment. Wytłumaczyłem kilku znajomym wczorajsze przyjęcie budżetu i powiedziałem wprost, że część radnych była przeciwna, a w budżecie są przecież "ważne inwestycje", przedszkole, straże itd. 6 radnych nie byłoby ucieszonych, gdybym przytoczył wygłaszane po moim wprowadzeniu opinie. Ale, kiedy wytłumaczyłem kluczowe wątpliwości, przedstawiłem sprytnie ukryte zagrożenia oraz podejrzaną kwestię rezerwy ogólnej na nie dające się przewidzieć "przewidziane wydatki", wtedy otrzymałem pozytywny wynik testu. Trzeba było być przeciw!

Walka polityczna rządzi się swoimi prawami, w głównej mierze opiera się na wykorzystywaniu niewiedzy wyborcy, na jego wprowadzaniu w błąd. Od lat sprawdza się metoda obietnic bez pokrycia, metodę znamy wszyscy — kto obiecuje więcej, ten może wygrać. Druga metoda polega na dyskredytowaniu oponentów wszelkimi sposobami. W użyciu trudniejsze są dyskredytacje merytoryczne i inteligentne. Najłatwiej rzucać błotem. Jak przekłada się to na papalandzki budżet i plan wieloletni? Bardzo prosto i schematycznie, wystarczy wymieszać pomysły i podać nieświadomemu wyborcy w przystępny sposób — Księżnej trzeba zaufać, ona ma plan; opozycja nie ma swoich pomysłów, nie zgłasza żadnych poprawek a w dodatku głosuje przeciwko budowie przedszkola.

Każdy rozgarnięty wyborca wie, że jest to kłamstwo, przynajmniej w mojej ocenie. Rozwińmy więc oszukańczą myśl wyborczą opierającą się na budżecie:
  • Żadnej władzy nie należy bezgranicznie ufać! A już władzy jednoosobowej, która prosi o zaufanie, ufać nie należy wcale. Poparcie tej tezy w odniesieniu do uchwały budżetowej jest proste — zabierzcie swoje pieniądze i idźcie powierzyć je Księżnej. Nikt z Czytelników nie zdobędzie się na odwagę, gdyby chodziło o 10 000 złotych, jeżeli chodziłoby o prawie MILION to już z pewnością wolelibyście zanieść taką gotówkę w zupełnie inne miejsce, najlepiej położone w Szwajcarii.
  • Księżna i parafialny skład Rady ma plan? Owszem, plan zakłada wydatki na własną "infrastrukturę" wyborczo-socjotechniczną. Dotujmy więc bez kontroli OSP, w których zasiadają ci sami, którzy głosują za tymi dotacjami. OSP działają przecież dla dobra lokalnych społeczności. Prawda, że proste? I druga strona tego samego medalu — obiecujmy wprost budowę bloków i mieszkań socjalnych nie mając na to przeznaczonych żadnych środków w budżetowych tabelkach i planach wieloletnich. To też jest łatwe.
  • Opozycja nie ma swoich pomysłów? A może po prostu opozycja ma skute ręce i usta? 6 przeciwko 15? Operator przeciwko każdemu dyskutantowi, Druh Strażak jak bulterier przeciwko każdej próbie dyskusji? Inna sprawa, czy dyskusja jest reglamentowana i czy to nie podczas rzeczowej publicznej dyskusji problemy powinno się omawiać i wyciągać z tego wszystkiego wnioski?
  • Opozycja przeciwko inwestycjom? Problem nawiązuje bezpośrednio do zaufania oraz ujawnianych w toku dyskusji "podejrzeń". Jest to najskuteczniejsza metoda indoktrynacji wyborcy, odwrócenie kota ogonem. W zasadzie więc w budżecie można zapisać tylko jedną, "potrzebną" inwestycję i same buble finansowe. Następnie można krzyczeć w świat, że ktoś głosował przeciw tej inwestycji. Budżet to jednak całość, nie można stawiać naprzeciw sobie niektórych inwestycji i iście skandalicznych zachowań (podwyżka w sferze urzędowej, milion złotych in blanco, obcinanie dotacji jednostkom pomocniczym).
Całe środowisko papalandzkiej opozycji ma przed sobą trudne zadanie. Musimy wspólnie do ludzi docierać, w każdy możliwy sposób. Musimy tłumaczyć te zrozumiałe dla nas rzeczy, aby socjotechnika nie miała takiego oddziaływania jakie ma teraz. Wyborca rozumny, zainteresowany sprawami lokalnymi to przeciwnik trudny dla każdego polityka. Z pewnością jest to persona, która nie da sobie wmówić nieprawdy i jest czujna. Takich ludzi nie można wtedy omamić, nie można oszukać. Tacy ludzie tworzą prawdziwą demokrację, kontrolują poczynania władzy. Mówiąc wprost, tacy wyborcy stanowią jedyną realną siłę samorządową niezależną od wszelkich układów, znajomości, zażyłości i kolesiostwa, z czym niewątpliwie w Papalandzie mamy do czynienia już od wielu lat.

Budżet przeszedł, będzie wykorzystywany politycznie, w to nie wątpię. Ale taki jest ten budżetowy kac. Tylko... to nie opozycja się z nim zmaga. Ta pierwszy raz stanęła na wysokości zadania wbrew wszystkim pałacowym opiniom serwowanym przez "niezależne" media. Teraz musi regularnie podnosić poprzeczkę i przykręcać układowi śrubę. Musi także opozycja wyjść bezpośrednio do ludzi, uświadamiać ich. Dzięki temu zyska wielu kompanów w niełatwej drodze wiodącej do zmiany oblicza ziemi. Tej ziemi.

3 komentarze:

  1. Opozycja pokazała że trzeba oczekiwać czegoś innego, że nie można bezkrytycznie zgadzać się na wszystko. To jej zadanie i dobrze je wypełniła. Dawno nie widziałem tak dobrze przygotowanego i pewnego siebie Odrozka. Układowi radny jak zwykle w niemej formie, nic nie potrafią poza zamykaniem dyskusji. To naprawde otwiera ludziom oczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Opozycja lewicowa w Wadowicach walczy o odzyskanie władzy od upadku komunizmu. Od ponad 20 lat stosuje różne techniki walki propagandowej. Często są chwyty poniżej pasa.

    Teraz idą w nauczanie, jak w sektach. Wmawiają ludziom, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie muszą wmawiać ludzie widzą, ze jest bardzo zle.

      Usuń