W dniu dzisiejszym naczelny FUCK-tów wrócił z uzdrowiskowych wojaży. Patrzenie na lokalną politykę może mieć tylko dwa oblicza – albo patrzysz dla beki (niczym profil z facebooka), albo dostajesz pierdolca (jak mawiają pałacowi pracownicy najniższego szczebla). Ten drugi przypadek spotkał naczelnego, prędzej czy później musiało tak się stać.
Człowiek wypoczęty, z głową przewietrzoną z lokalnych absurdów rodem z PRL-u, wraca na stare śmieci (nomen omen) i co widzi? Apel! Do polityków!
Już wszyscy rozgryzają co miał na myśli autor apelu. Czy bliżej mu do pamiętnej "zapaty", czy "zapata" to był tylko wstęp do pomylenia dat na granicie, które to pomylenie w ostatnim czasie usunięto? A może "dostaczanie" to ostateczna faza staczania (się po politycznej równi pochyłej)? Coś na kształt bicia i dobijania, albo picia i dopijania. I co z "i"? Dlaczego samotne pośród czerni pozostałych liter? No i do cholery gdzie są podpisy reszty pałacowych parobków, skoro jak byk (nomen omen 2) stoi, że to cały Pałac apeluje?
W taki oto przejmujący sposób zmarnowano bodajże kilka arkuszy papieru, które bliżej nieustaleni "sprawcy" rozkleili w pobliżu Granit Platz. O ile można zrozumieć niegospodarność w zakresie przejścia ze stanu stałego w stan gazowy podbudowy z ul. Jezuickiej; można zrozumieć "próbę wymuszenia z pobiciem" w sprawie elementów małej architektury, zwanej złośliwie Studnią i Fontanną – w skrócie SiF (prawie jak syf) – to ciężko zrozumieć próbę ataku na państwowy przemysł papierniczy za pomocą marnotrawstwa papieru.
Całkiem możliwe, że papiernie w całym kraju odczują skutki tego papalandzkiego wybryku piśmienniczego, możliwe, że zareaguje giełda, ale jedno jest pewne – nikt w całym kraju nie wpadł na pomysł, ażeby zdobić okolicę rynku papierem toaletowym. Jesteśmy pierwsi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz