Za treść komentarzy odpowiadają ich autorzy. Komentarze obrażające innych użytkowników i groźby będą skutkować eliminacją ich treści.

wtorek, 28 sierpnia 2012

Państwo w państwie

W ostatnich dniach rozeszła się w Galicji wieść o zwiększeniu zatrudnienia o 4,7 etatu w najbardziej skorumpowanej i zdegenerowanej organizacji publicznej. Już wcześniej pocztą elektroniczną otrzymałem także liczne opisy dotyczące działalności bezpośredniej tego stowarzyszenia. Mowa oczywiście o SANITARIACIE.

Organizacja ta, choć powołana do pełnienia obowiązków znaczących i ważnych, już dawno zatraciła swój pierwotny charakter, szczególnie w strukturach powiatowych. Może tutaj robić co chce, jak chce i u kogo chce.

Dziś stoi na straży wyłącznie interesów inspektorów, którzy regularnie (z czego licznie śmieją się lokalni internetowi komentatorzy) taszczą do swej siedziby toboły z tak zwanymi próbkami. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdybym kilkadziesiąt lub nawet kilkaset razy za mojego średnio długiego życia, nie widział owych inspektorów na własne oczy i co ciekawsze, nie przyjrzał się dokładnie zawartości tobołów.

A tam same rarytasy:
  1. Kilka bochenków chleba i inne pieczywo,
  2. Kawa, herbata,
  3. Słodycze,
  4. Papierosy (wyłącznie z górnej półki),
  5. Owoce w puszkach,
  6. Mięsne frykasy.

Oczywiście powodem takiego przeciążania się "badaczy" jest obowiązek zapewnienia gawiedzi, że w obiektach handlo-spożywczo-gastronomicznych panuje czystość. Z opisów listownych powziąłem informację o nadzwyczajnej wręcz aktywności inspektorów w czasie świątecznym. Wtedy naturalnie panuje zwiększone ryzyko zakażeń. Stąd pracownicy SANITARIATU muszą pracować ze zdwojoną siła. To dla naszego dobra!

Na uwagę zasługują też liczne skargi dotyczące "niezapowiedzianych kontroli" w lokalach gastronomicznych. I o dziwo kontrola przebiega a la carte, z konsumpcją... ZA DARMO!

Aby opisać wszystkie przesłane mi sprawy zapewne potrzeba by napisać tuzin długich postów narażając przy tym ich bohaterów na sankcje ze strony badaczy. Jeżeli jednak miałbym poszkodowanym doradzać, to chyba najskuteczniejszą metodą byłoby zainwestowanie w sprzęt do nagrywania. Są przynajmniej dwa lokalne media, które z miłą chęcią udostępnią zarejestrowany materiał.

3 komentarze:

  1. Temat wart jest solidniejszego potraktowania. Trudno śmiać się z bandytyzmu. Tzw inspektorzy niczym nie różnią się od mafii. Od "chłopaków z miasta" wymuszających haracze.
    I, niestety -podobnie jak w ich przypadku, tak samo w przypadku Sanepidu - świadków nie uświadczysz. Bo drobni geszefciarze wolą zamówić i dostarczyć we wskazane miejsce to czego zażyczyła sobie tym razem pani inspektor, a czego jak raz nie było "na sklepie" niż nagrać sukę i dostarczyć materiał prokuraturze.

    Ale, ale - czy to nie przypadkiem także dlatego że lokalna prokuratura jakoś nie jest na szczycie rankingów zaufania mieszkańców?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mateusz Klinowski29 sierpnia 2012 22:47

    Niestety, żadna z osób sowicie opłacająca się "Sanitariatowi" nie śmie pisnąć na temat tych praktyk. A przecież w dzisiejszych czasach nie jest sztuką nagrać wręczanie łapówki i "wyemitowanie" tego w Internecie. Dopóki zastraszeni nie podniosą głowy, dopóki w mieście rządzić będzie klozetowa polityka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa dotyczy poniekąd Pańskiego podwórka. Po pobieżnej mojej analizie implementacji unijnego "prawa" do "prawa" polskiego odnoszę wrażenie, że wszystko ma służyć wyłącznie organizacji badaczy. Skandaliczne jest także to, iż prawo interpretuje się dowolnie, to znaczy w zależności od zawartości koperty jak mniemam.

      Przykład:
      ROZPORZĄDZENIE (WE) NR 852/2004 PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO I RADY z dnia 29 kwietnia 2004 r. w sprawie higieny środków spożywczych

      ROZDZ. VII, pkt 1a
      "Należy zapewnić odpowiednie zaopatrzenie w wodę pitną, która powinna być używana w każdym przypadku gdy jest to niezbędne w celu zapewnienia, że środki spożywcze nie są zanieczyszczone."


      Z całym szacunkiem, kto ku**a decyduje o tym kiedy to jest niezbędne? Z tego co się orientuję to przepis ten jest doskonałym zapełniaczem kopert wśród kioskarzy. Widział Pan kiedyś wodę w kiosku ruchu który sprzedaje na przykład batony? Zapakowane w takie papierki, których sprzedawca nie jest w stanie otworzyć, żeby ten baton umyć.


      Jeśli koperta pełna to woda nie jest konieczna. Jeśli koperta pusta to batony myć trzeba.

      Usuń