Za treść komentarzy odpowiadają ich autorzy. Komentarze obrażające innych użytkowników i groźby będą skutkować eliminacją ich treści.

wtorek, 14 sierpnia 2012

Socjo...technika

Nie dalej jak wczoraj, znany i ceniony wśród papalandzkiego establishmentu oraz dworzan, poeta i prozaik - nazywany dość różnie w zależności od źródła tego nazewnictwa - opublikował tak zwany artykuł dotyczący jakichś "idiotów", którzy chcąc zabłysnąć nakręcili film. Oczywiście był to film idiotyczny. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby owa sprawa dotyczyła w jakikolwiek sposób spraw Papalandu. Dla normalnego czytelnika był to materiał, który naturalnie należałoby pominąć, gdyby powiedzmy ukazał się na głównej stronie bardziej poczytnych portali internetowych (co gorsza tam także się ukazał).

Jednak Papaland rządzi się swoimi prawami. Ów poeta i prozaik, który niegdyś był zagorzałym krytykiem miłościwie nam panujących członków układu, będąc obecnie na ich usługach (zupełnie legalnie) postanowił w charakterystyczny sobie sposób połączyć "idiotów" z "narkomanem". Oczywiście celem tego mistrzowskiego w swej głupocie zabiegu była chęć dyskredytacji "narkomana" w oczach lokalnej gawiedzi i pospólstwa. Zabieg ten stosowany jest przez "nazywanego w zależności od źródła nazewnictwa" celem przypodobania się Dworowi. Od wieków bajkopisarze na całym świecie wiedzą jednak, że takie przypodobywanie zwane jest - nie tylko w Papalandzie - wazeliniarstwem. Szczęśliwie jest to wazeliniarstwo na fakturę VAT lub umowę o pracę w związku z czym ciężko mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do opisywanego tutaj "nazywanego w zależności od źródła nazewnictwa".

I tak oto mistrz papalndzkiej poezji i prozy prowokuje swoimi "zabiegami łączenia" do szerszej dyskusji o tym, do czego tak naprawdę służy owo "łączenie". Odpowiedź, choć na pierwszy rzut oka trudna do zauważenia, jest bardzo prosta. Mistrz służy Dworowi i jego interesom. Zapewne robi to z pobudek, których źródła nigdy nie uda się ustalić wszelkiej maści historykom, z których Papalnad także słynie. W dużej mierze uprawniony może być osąd, że źródeł tych nie udałoby się ustalić nawet biegłym... Za pewnik można jednak przyjąć, że zachowanie to ma na celu pokazanie przeciwników (przeciwnika) w jak najgorszym świetle. Oczywiście nie jest ważna jakość tego światła, jego barwa ani natężenie. Pospólstwo, otumanione przez Dwór solidnie na przestrzeni ostatnich lat, ma być po prostu przez to światło zaślepione. Taki stan hipnozy dworzanie (ci umiejący czytać tylko z jednego tabloidu) utrzymują od pewnego czasu i dzięki temu żyją w stanie niewiedzy o otaczającej ich rzeczywistości politycznej. Dla Dworu taka socjo...technika jest nowoczesnym elementem w sprawowaniu władzy, po który sięga niczym rycerz po miecz na polu walki w stanie zagrożenia życia lub nawet groźby porysowania zbroi.

Czego więc boi się Dwór skoro regularnie dobywa socjo...technicznej broni? Tylko głupiec nie zauważy, że Dwór boi się tego, co socjo...technika opisuje. A że Dwór głupi nie jest to postanowił skupić wokół siebie przynajmniej dwa socjo...techniczne miecze. Oczywiście zupełnie legalnie.

No a co wynikło z wczorajszego materiału? Pośród łąk i lasów Papalandu dało się dziś słyszeć głos ludu (tego umiejącego czytać nie tylko z jednego tabloidu):

- Chciał przyjebać a znowu wyszła reklama.

Mistrz nad mistrze. Yoda poezji i prozy.

1 komentarz:

  1. Marcinek już wali na oślep.Tonący się brzytwy chwyta.

    OdpowiedzUsuń