W ostatnich dniach obserwuję przedziwną medialną tendencję do propagowania - szczególnie wśród najliczniej bezrobotnych, czyli młodzieży - najbardziej absurdalnej "formy zatrudnienia". Około dwóch tygodni temu słyszałem wypowiedź jakiegoś europejskiego brigadeführera, że młodzi bezrobotni powinni przez pierwsze 2-4 lat swojej obecności na rynku pracy skupić się na wolontariacie. Korzyści z tego płyną bardzo wymierne - można sobie dopisać do własnego życiorysu cenne "doświadczenie zawodowe" i po 4 latach... szukać pracy z lepszym CV. Ów brigadeführer nie omieszkał dodać, że młodzi powinni głównie skupić się na takiej "pracy" w dużych korporacjach przy organizowanych przez nie "imprezach". To oczywiste, tylko tam mogą wspomóc kapitalistów w swoim wyzysku klasy robotniczej, z tą jednak różnicą, że wolontariusz tyra za darmo. Najczęściej jako parobek szczebla najniższego.
Nie trzeba było długo czekać a guziczarnia doniosła, że papalandzkiemu "wiejskiemu domu kultury", słynącemu w całej okolicy z nocnych imprez integracyjnych wiejskiej młodzieży, po których nawet drzewa przy okolicznych ulicach odnoszą obrażenia, przypomniał się zysk z wolontariatu lat poprzednich. Przeciętny parobek, czytając artykuł odnieść może wrażenie, że wolontariat to cudowna forma realizacji swoich wizji - dzięki niemu wymyślono genialne wręcz imprezy sławiące Papaland na cały świat. Zapomina się jednak o tym, że to nie wolontariusze zbierają laury za wymyślenie takich imprez. Na plakatach je promujących z reguły ujrzeć można herb papalandu lub logo domu kultury. Wtedy już nikt o wolontariuszach nie pamięta.
Wolontariat (oprócz szczytnej idei bezinteresownej pomocy potrzebującym) jest najlepszą formą wyzysku, lepszą nawet od przymusowych robót w kolonii karnej - wolontariat cechuje przecież dobrowolność. Dzięki naiwnym wolontariuszom firmy i instytucje pozyskują często kluczowe pomysły, dzięki którym czerpią potem zyski. Oczywiście żaden wolontariusz nie partycypuje w tych zyskach. Prawem zabronione jest czerpanie korzyści z wolontariatu w obszarze działalności gospodarczej - dlaczego więc Rzesza Europejska tak usilnie namawia do bezinteresownej pomocy tym, którzy mimo wszystko czerpią korzyści z pracy innych? Tego nie wiem. Wiem natomiast jedno - obozowe Arbeit macht frei w dzisiejszych czasach nabiera zupełnie nowego znaczenia.
Będąc zwolennikiem kapitalizmu i przedsiębiorczości z niepokojem patrzę na "socjalistyczne przebicia" z najczarniejszych kart europejskiej historii. Nie bądźcie więc ludzie - szczególnie młodzi - idiotami, pracujcie za pieniądze. Dla spełnienia swoich marzeń i pomysłów potrzeba głównie pieniędzy. Oczywiście zawsze możecie grać w lotto, lepsze to niż wyzysk.
SOWA 2014
OdpowiedzUsuńTytuł nie na miejscu.
Wolontariat, rzeczwiście trudna sprawa. Sam byłem taką osobą przez prawie cztery lata. Czas trudów i wyrzeczeń lecz per aspera ad astra. Dzisiaj pracuję w prestiżowej firmie, gdzie byłem onym wolontariuszem.Typowy realatywizm sytuacyjny, jednym się powiedzie i będą chwalić, innym nie i ich zdanie będzie wręcz odwrotne.
Jeśli sugerujesz SOWO, że byłem wolontariuszem i się mi nie powiodło, to zaznaczam, że nie byłem i nigdy nie będę. Zwracam jednak uwagę na coś innego. Chodzi głównie o podstępne wykorzystanie wolontariatu a nie wolontariat sam w sobie.
UsuńNotka jednak mocno jednostronna i krzywdząca wolontariat. Nie bardzo chyba po myśli autora. Wolontariat nie jest wymysłem ani socjalizmu ani korporacji ale naturalna potrzebą pomocy innym ludziom. To socjalizm wypaczył potrzebę pracy społecznej. Podobnie jak obecnie niektórzy wypaczają i nadużywają pojecia wolontariat w odniesieniu do bezpłatnego stażu w korporacjach.
OdpowiedzUsuńPanie Obywatelu, widzę, że perfekcyjnie zrozumiał Pan co miałem do powiedzenia. W rzeczy samej staż to nie wolontariat. Co gorsze, ten typ "wolontariatu" wykorzystywany jest podstępem w obliczu rzekomo trudnej sytuacji na rynku pracy.
Usuń